No i jestem już po wizycie. Nie przepadam za tym. Z jednej strony wiem, że trzeba. Robię badania, słucham zaleceń, zadaje pytania. Uwielbiam USG na którym widzę moje maleństwo, które tym razem nie bryka nieznośnie i pokazuje się słodko w całej swojej krasie.Nie znoszę za to badania dopochwowego. Matko, rozkraczanie się na tym okropnym fotelu naprawdę mnie denerwuje. Wiem, ze jest to potrzebne, ale mam wrażenie, ze nigdy się nie przyzwyczaję.
Mój lekarz to ewenement w skali polskiej. Ma przeszło 82 lata i wszystko co robi, musi zostać wykonane z odpowiednim spokojem, namaszczeniem i niesamowitą dokładnością. NFZ w końcu trzeba zadowolić.Za każdym razem, kiedy trzeba wejść na "fotel ginekologiczny" każe poczekać, podchodzi, podaje rękę i wprowadza na to narzędzie tortur. Po badaniu sytuacja się powtarza, znowu podaje rękę i pomaga zejść. Jest zawsze bardzo uprzejmy i grzeczny - dawna szkoła. Już chyba nie ma takich lekarzy. Kobiety ginekolodzy, do których trafiłam, były zawsze zimne, cz\asem wredne a czasem zwyczajnie niekompetentne. Nie wychwalam jakiś niesamowitych właściwości mojego lekarza ani jego zdolności, ale to uchowanie się człowieka z innego świata, gdzie przyjmuje w kilku różnych miejscach a także niedaleko mojego osiedla, jest w pewien sposób rozbrajająco zaskakujące. Nawet nie denerwują mnie te wszystkie tradycyjne i powolne procedury. Zawsze staranne i dokładne wypisywanie recept. Top co że wolno? Ale nie ma sposobu, żeby się nie rozczytać! Czas się tutaj w jakiś sposób zatrzymał.
Prywatni lekarze rzeczywiście są specjalistami, wszystko robią szybko, w miarę dokładnie i każą sobie słono płacić. Wypiszą każde skierowanie- i tak za nie zapłacimy. Ten doktor jak się uprze to nie ma co go błagać o skierowanie, on ma własną długą rozpiskę co i kiedy należy przebadać:) i jakie skierowanie wypisać:) Ot tak, refleksja nad lekarzem z dawnych czasów w niepasującym otoczeniu dzisiejszej współczesności....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz